11 września 1939 r. niemieckie władze wojskowe zażądały od Cyryla Ratajskiego, pełniącego obowiązki prezydenta miasta, wyznaczenia grupy zakładników, którzy mieli gwarantować swoim życiem bezpieczeństwo wkraczającym oddziałom Wehrmachtu oraz niemieckiej ludności cywilnej. Zakładnikami zostawały osoby znane i szanowane – profesorowie, urzędnicy, przedsiębiorcy. Znalazł się wśród nich m.in. Zygmunt Wojciechowski, założyciel i pierwszy dyrektor Instytutu Zachodniego oraz wieloletni współpracownik Instytutu Kazimierz Kolańczyk.
Fot. 1. Pierwsza strona pierwszej wersji listy.
Prezydent Ratajski nie zamierzał spełnić żądania Niemców i wyznaczył do dyspozycji własną osobę. Na ochotnika zgłosiły się też inne osoby, w tym Adam Poszwiński, który został pośrednikiem między władzami wojskowymi a zakładnikami. 11 września udało się Niemcom ująć tylko 26 zakładników. Tydzień później, 19 września, liczba ta wzrosła do 38. W następnych dniach przybywali kolejni zakładnicy; wśród nich poznańscy studenci.
Zakładnicy początkowo umieszczeni zostali w Ratuszu, który był siedzibą władz miejskich. 28 października 1939 r. przeniesieni oni zostali do budynku gimnazjum Collegium Marianum przy ul. Różanej, a niecały miesiąc później, 20 listopada, do budynku gimnazjum im. Słowackiego przy ul. Głogowskiej. 8 grudnia 1939 r. obóz zakładników (Geisellager), która to nazwa pojawia się w dokumentach niemieckich, został rozwiązany. Część zakładników (30 osób) została jeszcze zatrzymana, a pozostali musieli meldować się raz w tygodniu w Komendanturze Wojskowej. Ostatecznie 15 marca 1940 r. władze wojskowe zwolniły ostatnie osoby. W sumie w okresie od 11 września 1939 do 15 marca 1940 r. za zakładników wzięto 114 osób.
Historia zakładników była opisywana przez historyków. Warto zwłaszcza sięgnąć do artykuł Aleksandry Pietrowicz pt. „Zakładnicy miasta Poznania (z archiwum Adama Poszwińskiego)”, w którym autorka wyczerpująco przedstawia to zagadnienie, zwracając szczególną uwagę na rolę A. Poszwińskiego.
W badaniach Instytutu Zachodniego omawiana problematyka pojawiła się w latach 50. Sporządzona wówczas została pierwsza odręcznie spisana „Lista zakładników według kolejności urlopów” (fot.1), na której znalazło się 68 nazwisk. Pierwsze 54 nazwiska spisał Stanisław Szarmach (też: Scharmach), student medycyny, były zakładnik. Do listy tej dodano następnie 14 kolejnych nazwisk (z czego 7 ostatnich ołówkiem). Nie wiadomo, kto je dopisał. 11 nazwisk zostało wykreślonych; przy dwóch pojawia się znak zapytania. We wrześniu 1958 r. listę tę zweryfikował wspomniany Kazimierz Kolańczyk, „b. uczestnik obozu zakładników stoł. miasta Poznania (od 25 września 1939 r. – 8 grudnia 1939 r.)”, po wojnie profesor prawa na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu I Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu oraz pracownik IZ. W złożonym do akt krótkim oświadczeniu Kolańczyk zanotował, iż „lista ta nie wzbudza żadnych zastrzeżeń, co do autentyczności. Prawie wszystkie osoby umieszczona na niej są mi znane i mogę co do nich poświadczyć, że rzeczywiście przybywały w obozie zakładników”. Dalej podkreśla jednak, iż lista nie jest pełna: „Zauważyłem na niej brak nazwisk: prof. Z. Wojciechowskiego, prof. St. Kasznicy, prof. B. Winiarskiego, prof. S. Błachowskiego, dyr. Łyczywka”.
Najpewniej z tych względów podjęto się przygotowania uzupełnionej „Listy zakładników według kolejności urlopów”. W jej sporządzeniu udział brali Józef Dombek, zakładnik-student, oraz prof. Józef Jan Bossowski, autor pierwszego opracowania o zakładnikach miasta Poznania, które ukazało się w 1946 r. na łamach „Przeglądu Wielkopolskiego”. Sam Bossowski też był zakładnikiem. Na uzupełnionej liście widnieje 114 nazwisk.
Z tą listą 8 grudnia 1959 r. pracownik IZ udał się do poznańskiego Bazaru, gdzie odbyło się „spotkanie b. zakładników hitlerowskiego Wehrmachtu z terenu Poznania”. Prawdopodobnie było to jedno z pierwszych (jeśli nie pierwsze) spotkań byłych zakładników. W zamieszczonym w „Gazecie Poznańskiej” (fot. 2) komunikacie pojawia się bowiem informacja: „Ponieważ Komitet Organizacyjny nie zna adresów wszystkich b. zakładników, dlatego prosi ich o bezpośrednie przybycie do ‘Bazaru’”. Adresy te dopisywał do listy pracownik Instytutu, dodając też adnotacje o tym, czy dana osoba jeszcze żyje. Na końcu wykazu zamieścił następujące uwagi: „Wg informacji uczestników spotkania lista jest kompletna” oraz „Dane dodatkowe ustalone na podstawie informacji uczestników spotkania b. zakładników w dniu 8 XII 1959 w Bazarze”. Autor obu komentarzy podpisał się „K.”
Fot. 2. „Gazeta Poznańska”, 7.12.1959 r., nr 293, s. 2.
Wykaz ten posłużył do przygotowania trzeciej wersji „Listy zakładników”, w której 114 nazwisk podzielono na „internowanych w Ratuszu, internowanych na Rosenstr. oraz studentów”. W każdej z grup nazwiska ułożono alfabetycznie. Planowano ponadto dopisać informacje o dacie internowania i zwolnienia, jednak obie te rubryki pozostawiono, z trzema wyjątkami, puste. Dokument złożony został do instytutowego Archiwum i opatrzony sygnaturą IZ Dok. I-189.
Tę właśnie listę udostępniamy (fot. 3).
Fot. 3. Lista zakładników.
Kilka lat później, w 1963 r., urzędnik Kazimierz Tomaszewski, były zakładnik, złożył Edwardowi Serwańskiemu krótką relację o swoich przeżyciach. Serwański spisał je i przekazał do Archiwum (IZ Dok.III-127). Całą relację Tomaszewskiego zamieszczamy poniżej:
„W dniu 12 października 1939 r. przybyli do mnie do domu w Poznaniu przy ul. Chwiałkowskiego 12 (dawniej Szwajcarska) żołnierze niemieccy pod komendą feldfebla i oznajmili, że jestem aresztowany jako zakładnik wojskowy. Zaprowadzono mnie na Odwach przy Starym Rynku. Oprócz mnie zabrano również p. Hanysa z ul. św. Jerzego.
Na Odwachu zarejestrowano nas i zaprowadzono do Ratusza. Znalazłem się w dużej Sali, prawdopodobnie Odrodzenia, gdzie zastałem już około 50-ciu osób. Na Sali rozłożone były sienniki. Jak się dowiedziałem, aresztowania były już we wrześniu. Wśród aresztowanych byli między innymi notariusz Nowosielski, kupiec Stempniewicz, Adam Poszwiński – radny miejski, który był łącznikiem między zakładnikami a dowódcą wojskowym miejscowej komendantury, i inni.
Z komendantury przychodził adiutant-porucznik. Był on nieprzyjemny. Pamiętam, że gdy na apel w porę nie wstał notariusz Nowosielski, skazał go na trzy dni aresztu w Prezydium Policji przy Franc. Ratajczaka.
Byliśmy skazani na bezczynność. Obsługiwali nas żołnierze, którzy przynosili posiłki, wodę i zajmowali się porządkami. Pragnę zaznaczyć, że obiady i kolacje przynoszono nam z restauracji „Piwnica Ratuszowa”. Pamiętam, że całe wyżywienie kosztowało 4500 marek. Kiedy restaurator wystąpił do władz wojskowych z rachunkiem, te z kolei zażądały od nas zapłacenia. Wówczas oświadczył kupiec Stempniewicz, że ma na koncie w banku dziesiątki tysięcy marek, które Niemcy obłożyli aresztem i oddaje to konto do dyspozycji. I na tym się zakończyło.
Trzeba tutaj odróżnić wśród zakładników dwie grupy. Pierwsza to była grupa pod ścisłym aresztem, nie wolno im było wychodzić. Grupa druga była zwalniania co trzeci dzień, po czym wracała do Ratusza. Sam należałem do grupy pierwszej.
Z domu mogliśmy otrzymywać paczki z bielizną oraz odzież. O widzeniach nie było mowy. Na apelach powtarzano nam, że jesteśmy zakładnikami wojskowymi, że aresztowani mają gwarantować Niemcom bezpieczeństwo i porządek w Poznaniu.
W Ratuszu byliśmy do połowy grudnia 1939 r. Po tym terminie przeniesiono nas na ul. Różaną do gmachu szkolnego. Stamtąd w styczniu 1940 r. przeniesiono nas do Gimnazjum Czajkowskiego na ul. Mylną.
Na początku lutego 1940 r. zwolniono nas, z tym, że dwa razy w tygodniu musieliśmy się meldować w komendanturze przy ul. Solnej.
Pragnę podkreślić, że nie należy mylić sprawy zakładników wojskowych z aresztowanymi, wśród których była grupa profesorów, lekarzy i inni. Tych aresztowało Gestapo i siedzieli w Domu Żołnierza. Po zwolnieniu otrzymałem zaświadczenie, które załączam. Po powrocie do domu dowiedziałem się od mojej żony, że otrzymała ona zaświadczenie ze strony władz wojskowych, iż nie wolno jej wysiedlać, ponieważ mąż jest zakładnikiem wojskowym”.
Być może warto jeszcze w tym miejscu wspomnieć, iż o zakładnikach na kartach swoich wspomnień (wydanych niedawno przez Instytut Zachodni) mówi też Karol Marian Pospieszalski, twórca okupacyjnego archiwum IZ:
„Brat mojej narzeczonej Jan Grajkowski przebywał jak zakładnik w szkole podstawowej przy ul. Różanej. Sprawa zakładników jest w literaturze szeroko opisana – byli nimi profesorowie, bogaci mieszczanie i studenci. Warunki ich życia były dość znośne. Dopuszczano nawet odwiedziny, z czego pewnej niedzieli skorzystaliśmy. Osobny pokój był rozmównicą. Tam spotkaliśmy się z Jankiem, tam też widziałem niektórych profesorów, m.in. prof. Winiarskiego. Odpowiadali oni swoim życiem za spokój w Poznaniu, w szczególności bezpieczeństwo niemieckich mieszkańców i najeźdźców. Ten obóz został na początku grudnia rozwiązany. Gestapo domagało się oddania mu wszystkich więźniów, ale Wehrmacht zwolnił ich zanim policja wzięła sprawy w swoje ręce. W ten sposób Janek Grajkowski odzyskał wolność”.
(K. M. Pospieszalski, „To wszystko przeżyłem…”. Wspomnienia, Poznań 2019, s. 87).
„Z Archiwum Instytutu Zachodniego” jest internetową serią wydawniczą Instytutu Zachodniego. W jej ramach prezentowane są dokumenty i materiały pochodzące z bogatego zasobu Archiwum II Wojny Światowej IZ.