Starcia w Lützerach i dyskusje o „proporcjonalności” reakcji policji
#Lützerath #Niemcy #protesty #demonstracje #ochronaklimatu #policja #Thunberg
Po dramatycznej operacji niemieckiej policji w Lützerath w sobotę 14 stycznia br. toczy się spór o to, czy była ona odpowiednia i „proporcjonalna”.
W relacjach z wydarzeń pojawiają się ujęcia starć demonstrantów z policją oraz relacje z aresztowania szwedzkiej aktywistki klimatycznej Grety Thunberg. W stronę funkcjonariuszy rzucane były m.in. kamienie, butelki i race; nagrania ukazują też momenty, kiedy policjanci brnąc po kostki w błocie, są wyśmiewani przez demonstrantów, a jeden z nich przewraca bezradnego funkcjonariusza. Po wydarzeniach zgłoszono dziesiątki obrażeń i urazów po obu stronach starć.
W protestach w Lützerath wzięli udział uczestnicy wcześniejszej, kilkutysięcznej demonstracji na rzecz ochrony klimatu, którzy sprzeciwiali się „oczyszczeniu” osady przez policję w celu udostępnienia terenu pod kopalnię węgla brunatnego spółki RWE. Obowiązywał w tej sprawie prawnie potwierdzony i publicznie znany zakaz wjazdu do Lützerath, a samą osadę otoczono półtorakilometrowym ogrodzeniem, wzmocnionym pojazdami ratunkowymi oraz kolumną policjantów. Policja wielokrotnie zwracała uwagę w sobotnich komunikatach nagłośnieniowych, że próby przekroczenia tej bariery spotkają się z reakcją w formie „natychmiastowego przymusu”.
W operacji wzięło udział kilka tysięcy funkcjonariuszy policji. Choć dokładna ocena przebiegu akcji jest nadal trudna, należy podkreślić, że sama „ewakuacja” osady przebiegła zaskakująco szybko i zakończyła się w ciągu zaledwie pięciu dni. W poniedziałek 16 stycznia z oporu zrezygnowało dwóch ostatnich lokatorów, którzy przebywali w samodzielnie wykopanym tunelu.
Zdaniem przedstawicieli władz i mediów niemieckich policja używała siły w takim samym stopniu, jak protestujący. Podkreślał to m.in. minister spraw wewnętrznych Nadrenii Północnej-Westfalii Herbert Reul (CDU), który wraz z ministrem gospodarki landu Moną Neubaur (Zieloni) zarządził ewakuację Lützerath. Reul nie chce wykluczać ewentualnych błędów w ocenie akcji, ale apeluje o dystans. Według federalnej minister spraw wewnętrznych Nancy Faeser (SPD): „Jeśli zarzuty się potwierdzą, muszą mieć konsekwencje”; jak dodała, „nie ma żadnego usprawiedliwienia” dla przemocy wobec funkcjonariuszy policji, a „każdy, kto chce użyć siły, by wymusić swoje stanowisko, porzuca demokratyczny dyskurs i ryzykuje poparcie naszego społeczeństwa w walce z kryzysem klimatycznym”.
Na temat akcji wypowiedział się również odpowiedzialny za nią szef policji z Aachen Dirk Weinspach, który bronił strategii swoich podwładnych. Jego zdaniem: „To była eskalacja przemocy, której nie chcieliśmy, ale która niestety była nieunikniona, biorąc pod uwagę, że duża liczba osób wyrwała się z miejsca demonstracji i chciała przedrzeć się do Lützerath, pokonując kilka łańcuchów policyjnych i najwyraźniej tylko przy użyciu środków fizycznych można było przemoc z ich strony powstrzymać”.
Policja podkreślała również rolę osób przewodzących demonstracji ze sceny (w tym Thunberg), które twierdziły w swych komunikatach, że „każdy może robić, co chce i każdy sam decyduje, jak daleko się posunie”, co mogło zostać zrozumiane jako „przyzwolenie na użycie przemocy wobec policji”. W reakcji na usuwanie przez policję protestujących Mary Sauer, rzeczniczka inicjatywy „Lützerath Stays”, stwierdziła, że „różni ludzie mają różne poziomy i formy działania, a ta interakcja czyni nas silnymi”, a sam proces egzekwowania prawa rozumiała jako „atak na nasze środki do życia”. (W. Ostant)
19 stycznia 2023